W dzisiejszym poście poopowiadam, co nie co o moim zawodzie. Zacznijmy od początków. Ze swojego dzieciństwa najmilej pamiętam spędzanie czasu u dziadków, w stadninie, w której były hodowane i leczone (przez mojego dziadka) konie pełnej krwi angielskiej. Od zawsze kochałam zwierzęta i nigdy się ich nie bałam, więc postanowiłam studiować weterynarię- studia trwały 6 lat. Później przez 20 lat pracowałam w lecznicy, w Brynowie. Badałam, leczyłam i operowałam tam (od chomika aż do lwa). Przez kolejne 20 lat prowadziłam własną lecznicę w Katowicach. Pamiętam do teraz jak moja najstarsza wnuczka uwielbiała tam przychodzić po szkole (zawsze na wejściu udawała szczekającego psa- robiła to doskonale, a ja dawałam się nabrać i mówiłam: "proszę, proszę, tutaj"). Zdarzały się przypadki, że leczyłam poza lecznicą- raz zauważyłam przed moim domem małego pisklaka, który wypadł z gniazda- ledwo oddychał- od razu zaczęłam mu robić sztuczne oddychanie i różne masaże. Na szczęście pisklak przeżył, więc odłożyłam go do gniazda, w którym czekała matka... Mam dużo opowieści związanych z moją pracą ;-) Jeśli jesteście ciekawi innych historii możecie pisać w komentarzach.
Poniższa stylizacja była na specjalną okazję, mianowicie była ona przygotowana na rodzinny obiad z okazji Dnia Babci. Piszcie, co sądzicie! :)
Kurtka: Zara
Bluzka: H&M
Spodnie: H&M
Buty: Armani Jeans
Torebka: Gian Ferrente
Naszyjnik: z Hiszpanii
Pierścionek: Dyrberg/Kern
Bransoletka: Dyrberg/Kern
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz